Jedna rozmowa, szybka decyzja, kilka telefonów i… zapadła decyzja. 4 lutego 2017r. jedziemy na kulig na Kubalonkę. Po rocznej przerwie byliśmy spragnieni kontaktu z naturą, górami, śniegiem i konikami. Jak również tego, by na nowo zaśpiewać:
Ciągną, ciągną sanie, góralskie koniki
Hej, jadą w saniach panny, przy nich janosiki
Coraz który krzyknie nie wiadomo na co
Hej, echo odpowiada, bo mu za to płacą
Spod kopyt lecą skry, hej lecą skry
Zmarznięta ziemia drży, hej ziemia drży
Dziewczyna tuli się, hej tuli się
Z kopyta kulig rwie, hej kulig rwie
Patrz gwiazdy świecą w domach, nisko na dnie
Z kopyta kulig rwie...
Pędzi, pędzi kulig niczym błyskawica
Hej, porwali te panny prosto od Kmicica
Zbójnik od Kmicica, zbójnik szarooki
Hej, z wierzchu baranica, a pod spodem smoking
Wyjechaliśmy wcześnie rano rozpoczynając nasz dzień od Słowa Bożego i modlitwy w autokarze. Potem informacje dotyczące planu dnia. Był inny niż dotąd. Najpierw kulig. Potem obiad w Kolybie, zaś spacer po Wiśle na koniec. Determinacja była tak silna, że już o 9:00 rano byliśmy na przełęczy. Atmosfera ilekroć pamiętam zawsze była przednia. Tak był i tym razem. Mieliśmy czas na medytację, rozmowy, dzielenie się swoimi radościami i troskami. Mieliśmy pyszny posiłek przy wspólnym stole i zabawę przy ognisku. Jeden dzień wycieczkowy szybko mija. Jednakże wspomnienia pozostają na długo. Dziękujemy za miły czas, za budującą atmosferę.
Zadowoleni uczestnicy. Hej!